poniedziałek, 29 października 2012

Braciszek!

Hej. Byłam na pogrzebie. Jak zwykle rozpłakałam się przy wkładaniu trumny w wykopany prędzej dół. Ale nie o tym chciałam napisać, a konkretniej opowiedzieć o stypie, wtedy wyjaśni się tytuł mego posta. Cała niezbyt długa historia rozpoczęła się przed obiadem. Koło mnie było wolne miejsce więc chciałam, żeby usiadł tam mój kuzyn-Łukasz. Jak chciałam tak było. Już obiad był niespokojny gdyż każde spojrzenie na Łukasza ciągnęło za sobą nagły śmiech. Po obiedzie zaczęliśmy się wzajemnie dźgać, tak było właściwie do końca stypy. Późnej rozmawialiśmy o Kamilu. Do łazienki zawsze chodziliśmy grupowo- ja, Sandra, Łukasz i zwykle przyczepiała się Magda. Opłaciło się to- ja wraz ze Sandrą zyskałyśmy kupę śmiech kiedy Łukasz wszedł do damskiej toalety, a on zyskał ślicznego warkoczyka zrobionego przez Sandrę. No, potem Magda ze Sandrą gdzieś zniknęły więc zaczęliśmy z Łukaszem wojnę na dźganie. Następnie przyklejał na ślinę serwetkę. Kurde na prawdę nie do opisania, nie do opisania. A z racji tego, iż bardzo dobrze się dogadywaliśmy, Łukasz została nazwany moim braciszkiem. Na koniec stypy jak na brata przystało, Łukasz podał mi płaszczyk. Mój słitas kochany ;p. Jak wszystko dobrze pójdzie to zapuści sobie grzywkę heh :D. No więc zaliczona jest do udanych. Cześć!
PS. Przepraszam za wszystkie powtórzenia, błędy itd., ale wiecie te wszystkie emocje :] Dziękuję za wyrozumiałość ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz